(Cotygodniowy felieton emitowany w Radiu Plus Warszawa 96, 5 we wtorki przed 20 tą)

Miałem kiedyś przyjaciela, przesympatycznego i bardzo kulturalnego człowieka, który… lubił palić papierosy. Palił ich dużo, ale ponieważ był bardzo taktowny, nigdy nie robił tego w towarzystwie osób niepalących. Jeśli przychodziło mu spędzić więcej czasu w jakimś domu, gdzie się nie paliło, a on odczuwał potrzebę dymka – po prostu przepraszał i wychodził na zewnątrz.
Jego bardziej radykalni przyjaciele zachęcali go do porzucenia nałogu, przestrzegali przed zgubnymi konsekwencjami nikotyny, a działo się to we wczesnych latach osiemdziesiątych, gdy papierosy – szczególnie polskie – no coż, były jakie były. Przyjaciel z uprzejmym uśmiechem słuchał i tyle..
Zachorował na raka.

 

Zorganizowano dużą akcję zbiórki pieniędzy, dzięki której przeprowadzona została chemioterapia. Choroba cofnęła się. Mniej więcej rok później miała miejsce katastrofa w Czernobylu. Przyjaciel dużo czasu spędzał wtedy na działce, cieszył się przywróconym zdrowiem i życiem. Kilka miesięcy później rak wrócił i tym razem nie dał za wygraną.
Myśli te wróciły do mnie w tych dniach, gdy tyle mówi się o wprowadzeniu zakazu palenia w miejscach publicznych. Teraz grozi za to kara 500 złotych. Sygnał od społeczeństwa jest jasny. W wielu krajach sygnały te dawane są od dawna i spowodowały drastyczny spadek liczby palących papierosy.
Ciekawe, że w tym przypadku nikt nie mówi o konieczności kompromisu między palącymi a niepalącymi. Stosuje się narzędzia prawne, które mają chronić niepalących, ale będą również działać na palących lub – to może bardziej – na takich, którzy mogą dopiero zacząć palić. Społeczeństwo ostrzega i czyni to w sposób skuteczny. Nic dziwnego – zbyt wiele było już ofiar tego nałogu. Kto wie, gdyby takie prawa obowiązywały 50 lat temu, może mój przyjaciel żyłby do dziś?
Jest jeszcze jedno pytanie: co powiemy za kolejne pięćdziesiąt lat, gdy stwierdzimy, że na skutek różnego rodzaju kompromisów zginęły setki tysięcy ludzi, którzy nie mieli żadnego prawa wyboru, a którzy zostali złożeni na ołtarzu takich kompromisów: tak jak to jest w wypadku zabijania dzieci nienarodzonych lub mrożenia i obumierania (a czasem wyrzucania na śmietnik) nadliczbowych dzieci poczętych in vitro?