(Cotygodniowy felieton emitowany w Radiu Plus Warszawa 96, 5 we wtorki przed 20 tą)

Działo się to dawno temu, niekoniecznie za górami i lasami, ale na pewno za Wielką Wodą i za prerią pokrywającą Stany Zjednoczone. Dzisiejsze supermocarstwo było młodym, bo liczącym zaledwie 150 lat państwem. Świat usiłował zapomnieć o okropieństwach pierwszej wojny światowej i nie myślał, że za niespełna dwadzieścia lat przyjdzie następna – o wiele gorsza.
Właśnie wówczas, w roku 1921 psycholog z Uniwersytetu Stanforda, niejaki Lewis Terman, zwrócił się do nauczycieli w San Francisco, aby wytypowali swoich najlepszych uczniów – w wieku około dziesięciu lat, ażeby zbadać jakie są wczesne oznaki wysokiego potencjału rozwojowego człowieka. Chodziło mu głównie o inteligencję, ale ankieta była tak szczegółowa, że mogła stanowić bazę do studiowania życia tych osób.

Terman zmarł w roku 1956 (miał wtedy 80 lat), a jego pracę podjęli inni. Badanie objęło 1500 osób.
Niedawno w Stanach Zjednoczonych ukazała się książka „The Longevity Project” („Projekt długowieczność”), której autorzy - Howard S. Friedman and Leslie R. Martin - opisują wyniki tej pracy.
„Najlepszym prognostykiem długowieczności – czytamy w recenzji zamieszczonej na łamach The Wall Street Journal, (cytuję ją za pośrednictwem znakomitego serwisu Mercatornet) – jest, jak się okazuje coś, co najlepiej oddaje słowo „sumienność”. Składa się na nią wiele czynników: wytrwałość, roztropność, ciężka praca, zaangażowanie w życie wspólnoty i związki przyjaźni”.
Wysoki poziom inteligencji nie zapewnia długowieczności. Raczej sprzyja jej wytrwałość i umiejętność poruszania się wśród życiowych wyzwań.
Wczesna śmierć jednego z rodziców nie ma – według badań – wpływu na długość życia i ryzyko śmiertelności dzieci, natomiast długofalowe skutki rozbicia rodziny są często katastrofalne. Rozwód rodziców jest najmocniejszą zapowiedzią wczesnej śmierci ich dzieci, gdy staną się one dorosłe. Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców umierają prawie pięć lat wcześniej niż dzieci z rodzin pełnych. Przyczyny śmierci są różne – od wypadków i aktów przemocy, po raka, zawał serca i wylew. Rozejście się rodziców – twierdzą autorzy – jest najbardziej traumatycznym i szkodliwym wydarzeniem dla dzieci.
Co w takim razie sprzyja długowieczności? Stosunkowo wysoki poziom aktywności fizycznej, nawyk życia dla innych, kwitnąca i długa kariera, zdrowe małżeństwo i życie rodzinne. Tacy ludzie potrafią stawić czoła życiowym wyzwaniom i trudnościom – w tym rozwodowi, utracie współmałżonka, załamaniom w karierze zawodowej, traumie wojennej. Natomiast ci, którzy mają skłonność ku czarnowidztwu, którzy upatrują klęski w każdym upadku, mają wszelkie predyspozycje, by umrzeć wcześniej.
Ciekawe, że u źródeł tajemnicy długowieczności leży słowo „sumienność”, które pochodzi od słowa „sumienie”. I jeszcze jedno – badanie zaczęło się w 1921 roku i trwało przez większą część XX wieku. Zbiega się to w czasie z całym życiem Karola Wojtyły, który spełnia wiele kryteriów podawanych przez autorów „Projektu długowieczności”. Wcześnie stracił matkę, przeszedł traumę wojenną, żył niewątpliwie dla innych, zarazem miał – że się tak wyrażę – kwitnącą karierę. Nie tylko żył długo (prawie osiemdziesiąt pięć lat), ale z sukcesem, czego najlepszym dowodem jest nadchodząca beatyfikacja. Może zrobić jakiś aneks do amerykańskiego „Longevity Project”?