Wreszcie zrozumiałem namacalnie, co przeżywali dziennikarze 16 października 1978 roku, gdy kardynał Pericle Felici ogłosił, że nowym papieżem jest Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum Dominum Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyła. Na Placu Św. Piotra pytano wtedy: "Czy to Murzyn?" Gorączkowo usiłowano dowiedzieć się kim jest ten człowiek, który przychodzi zza żelaznej kurtyny i po raz pierwszy od 455 lat łamie tradycję wyboru papieża pochodzącego z Italii. 

W środę, 13 marca obserwowałem w telewizji oczekiwanie na ogłoszenie imienia nowego papieża. W chwili, gdy padło nazwisko kardynała Bergolio, który przybrał imię Franciszka, zadzwonił telefon. Dziennikarka z Polskiego Radia Chicago prosiła o komentarz. Niewiele byłem w stanie jej powiedzieć, poza tym, że jestem bardzo zaskoczony i że znowu Duch Święty spłatał nam niespodziankę. Chwilę później wiedziałem już więcej, a po kilku dniach - sądzę, że to nie tylko moja opinia - mam wrażenie, że ten człowiek w białej sutannie z kogoś zupełnie nieznanego stał się  kimś niezwykle bliskim. 

Jest tak nie tylko z powodu coraz większej liczby wiadomości, które spływają zarówno przez media jak i przez osobiste kontakty. Mam wrażenie, jakbym już znał ten scenariusz wydarzeń, który obserwujemy w ostatnich dniach. Po pierwsze imię. Wojtyła odziedziczył je niejako po Lucianim, nie zmienia to faktu, że była to nowość w historii Kościoła. Podobnie jest z Franciszkiem. Papież z Polski witając się z Rzymem  powiedział, że pochodzi z dalekiego kraju. Papież z Argentyny stwierdził, że kardynałowie musieli szukać Następcy Piotra na końcu świata. Papież z Polski zaraz po wyborze pojechał odwiedzić w szpitalu chorego przyjaciela - biskupa Andrzeja Marię Deskura. Franciszek uczynił to samo - odwiedził w szpitalu argentyńskiego kardynała Jorge Maria Mejia. Jan Paweł II podbił serca dziennikarzy na specjalnej audiencji dla nich. To samo stało się w przypadku Franciszka. I wreszcie pierwszy Anioł Pański oraz rozważanie poświęcone Miłosierdziu. Pan Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem - zapewniał Ojciec Święty. Czyż głoszenie Miłosierdzia Bożego nie było nicią przewodnią pontyfikatu Polaka, szczególnie w nowym tysiącleciu? Co będzie dalej? Jedno jest pewne - niespodzianek nie zabraknie.