Wracam wieczorem do domu po intensywnym dniu pracy. Sukces: wszystko udało się zrobić. Cieszę się tym bardziej, że będę w domu wcześniej niż zapowiadałem, co nie jest bez znaczenia, bo akurat każdy z poprzednich wieczorów bywał – jak to się mówi – zarywany. Dzwonię z drogi do żony – wciąż dumny i zadowolony z siebie. Ona z troską pyta, czy będę jadł kolację. „Nie – odpowiadam – najwyżej wypiję herbatę.” „To trzeba przywieźć wodę, bo już nic nie ma” – słyszę w słuchawce i moje zadowolenie pryska jak bańka mydlana.

 

(Domyślacie się, że jak wiele rodzin zaopatrujemy się w tzw. wodę źródlaną). W drodze do domu przypominam sobie o kartce, którą kilka dni wcześniej córka zawiesiła na ścianie w kuchni. „W KWIETNIU W SPOSÓB SZCZEGÓLNY PRACUJEMY NAD OPTYMIZMEM” – taki napis widnieje na samej górze kartki, a pod spodem szereg uwag i wskazówek, z których pierwsza brzmi tak: „Ufam Bogu, nawet jeśli z ludzkiego punktu widzenia jest dla mnie nie zrozumiałe jakieś wydarzenie to wierzę, że wszystko, co się dzieje, jest dla mojego dobra”. 

Tę kartkę wydrukowałem osobiście z maila, który na początku miesiąca trafia do skrzynki żony oraz mojej, a także innych rodziców, których dzieci chodzą do szkół i przedszkola prowadzonych przez Stowarzyszenie „Sternik”. Jest to element tzw. programu wychowawczego, którego celem jest praca nad cnotami ludzkimi i cnotami pobożności. Zasadniczo chodzi oczywiście o ich rozwój u dzieci, ale… To „ale” jakoś zabrzmiało w mojej głowie, gdy – już bez początkowego entuzjazmu – wracałem tamtego wieczora walcząc z czarną wizją siebie w roli woziwody. Ta myśl ustąpiła z czasem innemu wspomnieniu z tego tygodnia, gdy córka  poproszona o coś przez mamę gwałtownie się zbuntowała.

Po schodach wchodziłem już w znacznie lepszym nastroju. Wzrosła niepomiernie moja wdzięczność do karteczki wiszącej w kuchni. Przecież ta drobna sprawa z wodą mogła skończyć się inaczej. Na przykład zdenerwowaniem, złym humorem, a może i jakąś kąśliwą uwagą pod adresem domowników (a szczególnie żony).  Zaczęły mi się przypominać inne zdania usłyszane w szkole: walczmy razem przeciw problemowi, a nie przeciwko sobie, szkoła dla wymagających (od siebie), szkoła dla ludzi, którzy chcą się uczyć i pracować nad sobą. No cóż, podobno dopóki człowiek się uczy dopóty jest młody. I trochę tak się poczułem stając z pustymi bańkami przed kranem przy osiedlowym źródełku.

 

http://www.sternik.edu.pl