Czy wierzysz, Czytelniku, w mowę liczb? W Biblii mają one swoje znaczenie. Siedem to liczba doskonałości, dziesięć to wszechogarniający porządek Boży wyrażający się w dziesięciu przykazaniach, dwanaście to całość. Dwanaście pokoleń Izraela to cały lud Boży pochodzący od dwunastu synów Jakuba i złączony z Bogiem przymierzem. W Nowym Przymierzu nowy lud Boży opiera się na dwunastu apostołach – po zdradzie Judasza jednego zabrakło i trzeba było wybrać kolejnego, aby dochować pełni.
Siedem dni trwa tydzień, przez osiem dni (oktawa) świętuje się najważniejsze uroczystości w chrześcijaństwie: Wielkanoc i Boże Narodzenie, dziewięć dni (nowenna) trwa przygotowanie do różnych świąt.
Bohater naszej opowieści opuścił łono matki w oktawie Narodzenia Jezusa.
– Urodziłem się pięć po dwunastej – mówi ojciec Leon. – Gdyby stało się to dziesięć minut wcześniej, to przyszedłbym na świat w Boże Narodzenie. A tak wszedłem już w męczeństwo Świętego Szczepana. Lecz nie do męczeństwa się urodziłem.
Jednak Szczepan (po grecku Stéphanos), zanim został męczennikiem, był jednym z siedmiu diakonów, którzy dbali o świadczenie miłosierdzia w pierwotnym Kościele. Stefan Knabit, bo tak brzmiało imię chrzcielne ojca Leona, doświadczał miłosierdzia jako młodzieniec i odpłacał miłosierdziem za otrzymane dobro jako kapłan i mnich. Męczeństwo, choć nie za wiarę, stało się udziałem jego rodziny. Pod koniec oktawy Bożego Narodzenia, lecz czternaście lat później Aleksandra, ojca przyszłego mnicha, rozstrzelali hitlerowcy. Ksiądz Antoni Beszta-Borowski, kapłan, który chrzcił małego Stefana, został beatyfikowany jako jeden ze stu ośmiu męczenników zamordowanych w czasie drugiej wojny światowej.
W bożonarodzeniowej oktawie miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie. Dzień po swoich dwudziestych czwartych urodzinach, trzeciego dnia oktawy, diakon Stefan Knabit został wyświęcony na księdza.
W swoich archiwach ojciec Leon ma niezwykły dokument. Jest to gruby, liczący kilkaset stron zeszyt oprawiony w okładkę z wytłoczonym imieniem zakonnym i nazwiskiem posiadacza. Na pierwszej stronie od lewego górnego rogu do dolnego prawego skosem biegną litery, które układają się w zagadkowy napis: „MENOLOGIUM”. Men po grecku oznacza „miesiąc”, a klasycznych ksiąg o takiej nazwie (po grecku menológion) używa się w Kościołach wschodnich jako swoistego kalendarza, w którym zawarte są życiorysy świętych. Tytuł oznacza zorganizowanie zawartości według miesięcy. Menologium ojca Leona składa się z trzystu sześćdziesięciu pięciu kart, z których każda przeznaczona jest na jeden dzień roku.
Właściciel pod określoną datą wpisuje ważne dla siebie wydarzenie, a wraz z upływem lat te listy na poszczególnych stronach się wydłużają. Gdybyśmy zatem poznawali jego życie w ten sposób, to na ostatnich stronach księgi znaleźlibyśmy następujące zapisy:
 
26 grudnia
1929 – *Stefan Knabit (narodziny)
27 grudnia
1953 – Stefan Knabit Siedlce sacerdos factus (wyświęcony na kapłana w Siedlcach)
31 grudnia
1943 – Pater obiit Varsaviae  a Germanis impie occisus (Ojciec zmarł w Warszawie przez Niemców bezbożnie zabity)
 
Pierwszy dzień po Bożym Narodzeniu był pierwszym dniem życia ojca Leona, ostatni dzień roku 1943 był zarazem ostatnim dniem życia jego taty. Pomiędzy tymi dwiema datami – święcenia kapłańskie, które przyjął samotnie w zupełnie nietypowej porze roku (zazwyczaj mają miejsce na przełomie wiosny i lata). Czy to tylko przypadek? Czy te daty mówią jeszcze o czymś? Czy to przypadek, że po raz pierwszy do klasztoru Benedyktynów w Tyńcu przyjechał w sam dzień Bożego Narodzenia? Zakochał się w tym miejscu i po latach miłość ta zaowocowała założeniem mniszego habitu.
Te pytania zaczęły mnie nurtować, gdy spotkałem się z ojcem Leonem właśnie w oktawie Bożego Narodzenia, tyle że 
osiemdziesiąt cztery lata po jego narodzinach, sześćdziesiąt lat po święceniach kapłańskich, w przededniu niemal siedemdziesiątej rocznicy śmierci jego – jak mówi do dziś – Tatusia. Kalendarium życia człowieka składa się z suchych faktów, ale ich suma nie daje jeszcze całej prawdy. Prawda odkrywa się stopniowo, ujawniając, że każdy ma swoją niepowtarzalną drogę, którą zmierza na spotkanie PRAWDY właśnie. Jeśli nią podąża, jest szczęśliwy bez względu na upływające lata.
Co jest tajemnicą szczęścia ojca Leona, dziś niewątpliwie najbardziej znanego benedyktyna w Polsce, dobrego znajo
mego Jana Pawła II i rozchwytywanego rekolekcjonisty?
Jakich wyborów
 dokonywał i dlaczego te wybory okazały się słuszne?
 
Jak wyglądało jego wzrastanie, dojrzewanie i owocowanie?
 
Fragment książki "Zakochany mnich. Biografia o. Leona Knabita"