(Tak Rodzinie 05/2018)

 

„Jak kiedyś Wujek zostanie papieżem, to za takie wędrówki odpustów będzie udzielał” – powiedział jeden z uczestników wycieczki Rodzinki w Bieszczady, gdy nocą schodzili z Chryszczatej.

Była to pierwsza większa wyprawa grupy studentów skupionych wokół księdza Karola Wojtyły, a nazywających siebie „Rodzinką”.

Wyprawa ta mocno wryła się im w pamięć, wspominał ją także sam ksiądz Wojtyła i to już wiele lat później, gdy został biskupem, a studenci z „Rodzinki” pozakładali prawdziwe rodziny. Ślad tego wspomnienia znajdujemy także w dziele literackim przyszłego papieża „Przed sklepem jubilera”:

„...wędrowaliśmy wówczas po górach,

towarzystwo było bardzo liczne i bardzo z sobą zżyte,

bardziej chyba niż po koleżeńsku.”

Gdy już zeszli w okolice Jeziorek Duszatyńskich, w leśnej ciszy rozległ się przeraźliwy głos. Coś jakby wołanie o pomoc. Kilka osób ruszyło w tamtym kierunku. „Może to człowiek woła?” – myśleli. W końcu okazało się, że to tylko wołanie sowy. Ale ten krzyk został im w uszach. W dramacie Wojtyły miał on też do odegrania swoją rolę.

Nie było wiadomo, czy woła człowiek,

czy też zawodzi spóźniony ptak.

Ten sam głos powtórzył się raz jeszcze,

wówczas chłopcy zdecydowali się odkrzyknąć.

Przez cichy, uśpiony las,

przez noc bieszczadzką szedł sygnał.

Jeśli to człowiek – mógł go usłyszeć.

Jednakże tamten głos nie odezwał się więcej.

„Jeśli to człowiek...”. Wojtyła wiedział dobrze, że ludzie też dają sobie sygnały. Dostrzegał je, gdy rodziły się miłości w „rodzinkowej” grupie. Widział, jak te uczucia rozwijają się i stają się coraz dojrzalsze.

Pierwsi bohaterowie dramatu - Teresa i Andrzej mieli przedstawiać obraz takiej właśnie miłości. Jej symbolem stały się obrączki kupione w sklepie jubilera:

Oto jesteśmy oboje, wyrastamy z tylu dziwnych chwil,

jakby z głębiny faktów, zwyczajnych przecież i prostych.

Oto jesteśmy razem. Potajemnie zrastamy się w jedno

za sprawą tych dwóch obrączek.

Z drugim małżeństwem występującym w dramacie było inaczej. Uczucie Anny i Stefana nie rozwinęło się. Dla nich obrączki były raczej bolesnym wyrzutem aniżeli symbolem jedności.

...od czasu,

gdy pęknięcie naszej miłości stało się faktem,

patrzyłam nieraz na złote obrączki

– symbole ludzkiej miłości i wiary małżeńskiej.

Pamiętam, jak ongiś przemawiał ów symbol,

kiedy miłość była czymś bezspornym,

jakąś pieśnią śpiewaną wszystkimi

strunami serc.

Potem struny zaczynały głuchnąć

i nikt z nas temu nie umiał zaradzić.

Dramat i film

W 1989 roku Brytyjczyk Michael Anderson zrealizował  ekranową wersję dramatu Karola Wojtyły. W ten sposób (trudno powiedzieć, czy świadomie) odpowiedział na dwa lata wcześniejszy apel Jana Pawła II. Podczas Mszy św. dla małżeństw i rodzin w Szczecinie papież Paweł II mówił:

A rodzina, która „jest pierwszą szkołą cnót społecznych, potrzebnych wszelkim społeczeństwom”, jest dziś bardzo zagrożona. Wiemy to wszyscy. Jest zagrożona od zewnątrz i wewnątrz. I trzeba, by o tym zagrożeniu, o własnym losie mówili, pisali, wypowiadali się przez filmy czy środki przekazu społecznego nie tylko ci, którzy — jak twierdzą — „mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji”, ale także ofiary tego obwarowanego prawami egoizmu.  Trzeba, by mówiły o tym zdradzone, opuszczone i porzucone żony, by mówili porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości, ranione u początku życia w swej osobowości i skazane na duchowe kalectwo dzieci …