Było to jeszcze za krakowskich czasów przyszłego papieża. Do Karola Wojtyły przyszła matka, w której życiu wydarzyła się podwójna tragedia. Mieli z mężem dwóch synków. Starszy z nich zachorował i zmarł. Potem przyszedł drugi cios. Mąż związał się z inną kobietą. Pewnego dnia wyprowadził się z domu. Od czasu do czasu jednak wracał. Brakowało mu kontaktu z młodszym synem, a przede wszystkim chciał wymusić na żonie zgodę na rozwód. Budził w niej wyrzuty sumienia, mówiąc, że ich małżeństwo rozpadło się przez nią. Dlatego poszła po radę do Wojtyły, którego dobrze znał ktoś z jej rodziny. Opowiedziała mu całą historię. „On szuka usprawiedliwienia” – powiedział jej ksiądz Karol. Nie znał tego człowieka, wystarczyło, że dobrze znał ludzką naturę. Rozpoznał wyrzuty sumienia, które nękały niewiernego małżonka. Poprosił ją, aby nie ulegała. „Dopóki są wyrzuty sumienia, dopóty jest szansa, że powróci” - mówił. I powiedział jeszcze coś. Ich małżeństwo zawsze pozostanie sakramentem. Chrystus nie wycofuje się z danego słowa, nawet jeśli któreś z małżonków (lub oboje) zrezygnuje. Dlatego zalecił trwanie w wierności sakramentowi i wychowywanie syna w przeświadczeniu, że jego ojciec wciąż jest jej mężem.
Kobieta posłuchała rady. Mąż do niej nie wrócił, ale ona pozostała wierna przysiędze. Wiele lat później ich syn z własną rodziną pojechał do Rzymu i został przyjęty przez Jana Pawła II.
 
Komunia osób
 
Zainteresowanie Papieża problematyką rodzinną sięga wczesnych lat pięćdziesiątych.  Muszę wam powiedzieć, że te dwie, szczególnie przeze mnie umiłowane dziedziny duszpasterstwa, duszpasterstwo młodzieży i duszpasterstwo małżeństw czyli rodzin, zawsze stanowiły jakąś całość, jedno wynikało z drugiego – powiedział w czasie słynnego spotkania z młodzieżą na Skałce, 8 czerwca 1979 roku. Obserwował zamieniające się w miłość przyjaźnie studentów, którzy tworzyli tzw. Rodzinkę Wujka Karola. Błogosławił ich związki małżeńskie (między innymi Danuty Plebańczyk z Jerzym Ciesielskim – dziś kandydatem na ołtarze). Równocześnie zgłębiał naukowo problematykę miłości między kobietą a mężczyzną w ramach zajęć prowadzonych w katedrze etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dzięki Wandzie Półtawskiej, która pracowała w poradnictwie rodzinnym poznawał sytuację ludzi przeżywających najróżniejsze kryzysy: jeszcze jako ksiądz prowadził rekolekcje dla osób stających na progu rozwodu, uczestniczył w spotkaniu ginekologów dotyczącym aborcji, wspierał powstawanie domów samotnej matki. Był świadom napięć, jakie rodzą się między małżonkami na tle pożycia seksualnego. 
W 1960 roku została wydana jego książka „Miłość i odpowiedzialność”. Niemało jej czytelników przeżyło szok. Oto biskup pisał o cielesnym wymiarze miłości między małżonkami i nazywał rzeczy po imieniu : oziębłość (...) jest wynikiem egoizmu mężczyzny, który nie umie czy nie chce zrozumieć subiektywnych pragnień kobiety we współżyciu oraz obiektywnych praw procesu seksualnego, jaki w niej zachodzi, szukając w sposób czasami wręcz brutalny własnego tylko zaspokojenia.   
Ale w książce tej znalazło się przede wszystkim niezwykle nowatorskie spojrzenie na istotę miłości małżeńskiej. 
Miłość oblubieńcza – pisał Wojtyła – polega na oddaniu swojej własnej osoby. Istotą miłości oblubieńczej jest oddanie siebie, swojego ja. Stanowi to coś innego i zarazem coś więcej niż upodobanie, pożądanie a nawet życzliwość. Te wszystkie formy wychodzenia w kierunku drugiej osoby pod kątem dobra nie sięgają tak daleko jak miłość oblubieńcza. Czymś więcej jest dać siebie aniżeli tylko chcieć dobra – choćby nawet przez to drugie ja stawało się jakby moim własnym, jak w przyjaźni. (...) Kiedy miłość oblubieńcza wejdzie w tę relację międzyosobową, wówczas powstaje coś innego niż przyjaźń – mianowicie wzajemne oddanie się osób.
Po Soborze Watykańskim II krakowski arcybiskup rozwijał tę myśl w oparciu o słowo communio. Wprowadził nową nazwę do polskiego słownika teologicznego nazywając małżeństwo komunią osób. Komunia to coś więcej niż wspólnota – dowodził. Małżeństwo bowiem nie polega tylko na byciu razem, ale na całkowitym (to znaczy na zawsze) wzajemnym obdarowaniu się osób, które odtąd stają się jednością dusz i ciał. Do natury daru należy jego bezzwrotność – czyli do samej natury małżeństwa (bez względu na wyznanie małżonków) należy jego nierozerwalność. 
 
Rzym rodzinny
 
Po wyborze na Stolicę Piotrową wśród wielu zadań stanęły przed Janem Pawłem II cotygodniowe katechezy, które zawsze głosi biskup Rzymu. W 1979 roku zaczął on cykl, który zatytułował „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. Jak sam mówił – prawie gotowy materiał do tych nauk przywiózł ze sobą z Polski. 
Ojciec Święty wychodzi od analizy rozmowy Chrystusa z faryzeuszami. Na ich argument, że Mojżesz pozwolił oddalić kobietę dając jej list rozwodowy, Jezus odpowiada: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było…Idąc tym tropem papież wraca do początku, czyli do stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Bóg stwarzając człowieka „na swój obraz” uzdalnia go do miłości, która jest wierna i płodna. Małżeństwo - komunia osób to obraz jedności Trójcy Świętej, a podniesione przez Chrystusa do godności sakramentu staje się drogą do świętości, czyli zjednoczenia z Bogiem. 
Pięknie wyjaśnił sakramentalną więź między ofiarą Chrystusa, a przysięgą małżeńską  w Szczecinie, w 1987 roku, podczas pielgrzymki związanej z Kongresem Eucharystycznym. Ludzka miłość „aż do śmierci” musi się głęboko zapatrzeć w tę miłość, jaką Chrystus do końca umiłował. Musi tę Chrystusową miłość - poniekąd - uczynić swoją, ażeby sprostać treściom małżeńskiej przysięgi: “ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”.
 
Papieski erotyk
 
Na tle tej ogromnej pracy, którą Papież z Polski wykonał na rzecz rodziny niezwykle lśni jego ostatnie dzieło poetyckie.  „Tryptyk rzymski” to swoiste pożegnanie Jana Pawła II. Poczesne miejsce zajmuje w nim przedstawienie prawdy o człowieku stworzonym „na obraz Boży”. W okresie krakowskim Karol Wojtyła artystycznie nakreślił swoje duszpasterskie doświadczenie w dramacie „Przed sklepem jubilera”. Teraz, u schyłku życia czyni podobnie świadom, że miłości nic tak dobrze nie wyrazi jak poezja. W pięknych słowach opisuje istotę miłosnego zjednoczenia:
 „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”.
Został im przez Boga zadany dar.
Wzięli w siebie – na ludzką miarę – to wzajemne obdarowanie,
które jest w Nim.
Oboje nadzy... 
Nie odczuwali wstydu, jak długo trwał dar — 
Wstyd przyjdzie wraz z grzechem,
a teraz trwa uniesienie. 
Małżeńskie zjednoczenie wzbogaca uczestniczące w nim osoby o nowy wymiar: za jego horyzontem odsłania się/ ojcostwo i macierzyństwo. 
Sama ludzka miłość znajduje swój kres: To co było kształtne w bezkształtne/ To co było żywe – oto teraz martwe./To co było piękne – oto teraz brzydota spustoszenia.
Nie jest to jednak kres ostateczny: A przecież nie cały umieram,/to co we mnie niezniszczalne trwa! 
Tak pisze człowiek będący owocem miłości dwojga ludzi: Emilii i Karola Wojtyłów, którzy dali mu najpierw życie ludzkie, a potem zanieśli go do kościoła, gdzie został ochrzczony. Ten podwójny dar – miłości ludzkiej i miłości Boga rozwijał w sobie przez całe życie dochodząc do całkowitego zjednoczenia z Bogiem. Dziś Jan Paweł II, od roku błogosławiony, przekazuje nam wielką prawdę o powołaniu człowieka, stworzonego na obraz Boży „mężczyzną i niewiastą”.
Wiara, Nadzieja, Rodzina XII Dzień Papieski 14 pąździernika 2012