Przyspieszenie, jakiego doznał proces beatyfikacyjny Jana Pawła II jest symptomatyczne. Tuż po Nowym Roku dowiedzieliśmy się, że w sprawie cudu wypowiedziała się wiążąco i ostatecznie komisja lekarzy Kongregacji do spraw Świętych. Następne werdykty: teologów oraz kardynałów i biskupów nastąpiły bardzo szybko. Dwa tygodnie to rewelacyjne tempo. No i zatwierdzenie sprawy przez papieża Benedykta, który zatwierdził cud i ogłosił beatyfikację na pierwszego maja, czyli Niedzielę Miłosierdzia.

 

Nasze przeczucia zatem urealniają się, pragnienia są bliskie realizacji, nadzieje się spełniają.
Na to ostatnie słowo chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Badanie świętości kandydata na ołtarze ma na celu stwierdzenie, czy żył on w sposób heroiczny tak zwanym cnotami teologalnymi, to znaczy wiarą, nadzieją i miłością. Pamiętamy niewzruszoną wiarę Jana Pawła II wyrażającą się między innymi poprzez jego godną podziwu modlitwę. Pamiętamy miłość, która przyciągała ludzi do niego i jego do ludzi. Nie wiem, czy tak dobrze pamiętamy nadzieję, którą przynosił. Tę nadzieję zaszczepił w rodakach w czasie pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 roku. Wtedy naprawdę uważaliśmy, że urodziliśmy się w komunizmie, żyjemy w komunizmie i w komunizmie pomrzemy. Nasze dzieci też. Nadzieję przekazywał Papież z Polski w licznych spotkaniach indywidualnych. Rozmawiając z ludźmi – także tymi którzy doznali nadzwyczajnych uzdrowień – przekonywałem się, że to było dla nich najważniejsze. I – co ciekawe – wcale nie chodziło przede wszystkim o nadzieję na wyzdrowienie! Taka nadzieja miałby charakter czysto ludzki, tymczasem Jan Paweł II budził nadzieję na coś więcej. Charakterystyczna jest jego rozmowa z matką chorej na raka dziewczynki, Wiktorii. „Ufaj Bogu – powiedział Papież. – Jeśli On zdecyduje, że chce mieć ją obok siebie, to zabierze ją. Jeśli będzie chciał, aby była z tobą, nie musisz się o nic martwić i nic robić. Traktuj ją jak pozostałe dzieci. Będzie tak, jak postanowi Bóg”. I to spotkanie przyniosło im pokój. Uzdrowienie przyszło później będąc zupełnym zaskoczeniem. Chciałoby się powiedzieć: „Szukajcie wpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam przydane”.
Ciekawe, że po śmierci Jana Pawła II bardzo dużo nadzwyczajnych łask wymodlonych przez ludzi za jego przyczyną dotyczyło poczęcia dziecka. Pytałem niegdyś księdza Sławomira Odera, postulatora procesu beatyfikacyjnego, czy nasz Papież ma jakąś specjalizację w cudach. Usłyszałem, że jest dość uniwersalny, lecz jeśli można mówić o specjalności, to zastanawiające są liczne wysłuchane prośby o dziecko. A czyż na matkę oczekującą narodzin nie mówiło się niegdyś – jest przy nadziei?
Słusznie więc możemy powiedzieć, że wśród licznych przydomków Papieża z Polski (Papież pielgrzym, Papież mediów, Papież młodzieży, Papież rodzin) znajdzie swoje uprawnione miejsce i ten - Papież nadziei.  Jego następca poświęcił swoją drugą encyklikę nadziei właśnie. Jej tytuł brzmi „Spe salvi” i pochodzi od słów św. Pawła „Spe salvi facti sumus” – „W nadziei jesteśmy zbawieni”. Kto wie, może dobrym przygotowaniem do beatyfikacji byłaby lektura tego dokumentu. Nie jest gruby i czyta się go bardzo dobrze.