Maria Angelica Bedoya miała trudny wybór. Od dwóch lat, to znaczy od chwili, kiedy na świat przyszła jej córeczka – Angelica Maria, walczyła o zdrowie dziecka. Dziewczynka urodziła się z wodogłowiem i jej życiu wciąż zagrażało wielkie niebezpieczeństwo. Lekarze proponowali operację – najlepiej w Brazylii, bo w Urugwaju, gdzie mieszkała Maria Angelica, nie było odpowiednich warunków do przeprowadzenia tak trudnego zabiegu. Ostatecznie miała tam pojechać w maju. Ale właśnie wtedy do Paragwaju przylatywał Papież. W planie trzydniowej wizyty Ojca Świętego było też odwiedzenie sanktuarium maryjnym w Caacupé, gdzie biskupem był Demetrio Aquino, ojciec chrzestny dziewczynki.=

– Przyjedziecie? – zapytał Marię Angelicę. – Mogę wam ułatwić spotkanie z Papieżem.

Matka nie wiedziała, co zrobić. Z jednej strony, możliwość wyjazdu z córką na operację, z drugiej, szansa zetknięcia się z Janem Pawłem II. Wreszcie wybrała. 18 maja 1988 roku pojawiła się z córką w Caacupé.

 

Dzień urodzin

Trzymała ją na rękach. Córeczka wierciła się i popłakiwała, zwracając uwagę osób oczekujących na Ojca Świętego w zakrystii kościoła. Zbliżała się godzina szesnasta. Maria Angelica usłyszała owacje. Kilka minut Papież później pojawił się w zakrystii. Obok niego szedł biskup Aquino.

– To dziewczynka, o której mówiłem Waszej Świątobliwości – powiedział biskup, wskazując Angelicę Marię.

Papież podszedł bliżej. Wyciągnął rękę i położył ją na główce małej.
Dziecko uspokoiło się. Papież modlił się przez chwilę, po czym odszedł, aby ubrać się do mszy.

Tego dnia wypadały akurat jego sześćdziesiąte ósme urodziny. Nikt jeszcze nie wiedział, że również tego dnia dla Angelici Marii zacznie się nowe życie.  

Rozpoczęła się uroczystość. Maria Angelica, szczęśliwa, że jej córka jest taka spokojna, słuchała homilii, w której Papież mówił o maryjnej geografii Paragwaju. Ojciec Święty nie mógł nie zwrócić uwagi na fakt, że Paragwaj to jedyny kraj, którego miasta noszą nazwy przypominające wydarzenia z życia Maryi: Concepción (Poczęcie), Encarnación (Wcielenie), Asunción (Wniebowzięcie).

„Caacupé stanowi centrum tej maryjnej geografii – mówił Jan Paweł II – tak zdumiewająco wyrażającej się w nazwach waszych miast, uwieczniających pamięć trzech głównych tajemnic Maryi”.  Papież mówił też, że to miejsce zostało wybrane przez Matkę Boga, „o czym świadczą znaki i świadectwa, które przekazała nam historia tego sanktuarium”.

Miesiąc później dziewczynka, na której spoczęły dłonie Ojca Świętego, została poddana operacji. Ku zdumieniu lekarzy była to ostatnia interwencja medyczna w jej chorobie. Wodogłowie znikło zupełnie, a Angelica Maria wyrosła na zdrową, ładną i wysportowaną młodą kobietę. Co roku poddaje się kontroli lekarskiej i co roku diagnoza jest ta sama: „Jesteś zupełnie zdrowa” – mówią lekarze.

Jest nie tylko zdrowa, ale też doskonale się uczy. W 2004 roku zdała z wyróżnieniem maturę, dostała się na pierwszy rok prawa, a oprócz tego uczy jeszcze tańca.

Papieża nigdy potem już z bliska nie ujrzała. Nie pamięta tamtego spotkania w zakrystii sanktuarium w  Caacupé. Matka opowiadała jej wielokrotnie o modlitwie Jana Pawła II, o tym, że później uspokoiła się i poczuła się lepiej.

Pielgrzym

Wędrówki po świecie stały się jedną z dominujących cech pontyfikatu Papieża z Polski. Sam ich zasięg, intensywność i ilość wydają się cudem, faktem jest, że wiele razy w czasie tych podróży dochodziło do niezwykłych wydarzeń, jak choćby to – w 1988 roku w Paragwaju. Ludzie pod różnymi szerokościami geograficznymi wierzyli głęboko, że bliska obecność Papieża może przynieść poprawę stanu zdrowia lub jakąś inną potrzebną łaskę. Podczas ostatniej wizyty Jana Pawła II w Hiszpanii pewna rodzina z chorym dzieckiem stanęła na trasie przejazdu papamobile w taki sposób, aby cień choć cień Papieża padł na ich synka. Trudno nie skojarzyć ich wiary z opisami z Dziejów Apostolskimi, w których czytamy, jak ludzie starali się, aby padł na nich choć cień Piotra i zostawali uzdrowieni.

Już w 1979 roku podczas wizyty Ojca Świętego w Irlandii Bernhard i Mary Mulliganowie podali mu swoją córeczkę. Była chora na nerki, a lekarze twierdzili, że umrze w ciągu kilku miesięcy. Rodzice ustawili się w tłumie i widząc przechodzącego Papieża, pokazali mu dziewczynkę. On ją pogładził. Córka Mulliganów w krótkim czasie wyzdrowiała.

Dwadzieścia trzy lata później Jan Paweł II poleciał do Toronto, na Światowy Dzień Młodzieży. Zetknęła się tam z nim szesnastoletnia Kanadyjka, Angela Baronii. Angela była chora na raka szpiku kostnego. Papież modlił się nad nią, położył ręce na jej głowie i zrobił znak krzyża.

Wkrótce Angela zaczęła zdrowieć. Wstała z wózka, a jej lekarz stwierdził, że jest całkowicie wyleczona. W chwili śmierci Papieża studiowała na uniwersytecie w Toronto.

Audycję o Angeli telewizja kanadyjska nadała niedługo po odejściu Jana Pawła II. W czasie programu dziewczyna pokazała zdjęcia z Ojcem Świętym, opowiedziała o zdarzeniu, jej lekarz zaś oświadczył, że stało się coś, czego nie umie wytłumaczyć.

„Czy możesz nam powiedzieć, co takiego wtedy powiedział ci Ojciec Święty?” – zapytał prezenter.

„Tak – odpowiedziała – to nie jest już żadna tajemnica. Powiedział mi kilka słów: że Pan Jezus bardzo mnie kocha i chce, żebym była zdrowa. Ja mu uwierzyłam i wiem, że to on uprosił mi łaskę zdrowia u Pana Jezusa, i dlatego on zawsze zostanie tu, w sercu”.

Bułgar i Azer

Nadzwyczajne łaski za pośrednictwem Papieża – podróżnika miały miejsce nie tylko w krajach katolickich, ale też w rejonach zdominowanych przez inne wyznania czy nawet religie.

Mieszkający w Sofii Bułgar, Metodi wspomina, że w marcu 2002 roku zachorował na raka tarczycy. Później okazało się, że nowotwór zaatakował także tchawicę. Leczący Metodiego lekarze nie chcieli w tej sytuacji poddać go operacji. Wreszcie znalazł profesora, który zgodził się, ale powiedział przy tym: „Nie wszystko jest w moich rękach, idź do kościoła, zapal świecę i módl się.” Niestety, przeprowadzona na początku maja operacja nie powiodła się – lekarze nie dotarli do raka.

Kilka tygodni później do Bułgarii przyjeżdżał Jan Paweł II. Metodi, właściciel firmy cateringowej obsługującej nuncjaturę, gdzie zatrzymywał się Papież, pomyślał, że nadarza się wspaniała okazja. „Byłem przekonany, że jeśli dotknę Papieża, moja druga operacja się uda” – wspomina. Bułgar poprosił biskupa Boccardo (ówczesny organizator papieskich pielgrzymek) o pomoc w uzyskaniu papieskiego błogosławieństwa. Rzeczywistość przerosła jego oczekiwania, ponieważ Ojciec Święty pobłogosławił nie tylko jego, ale wszystkich pracowników firmy. Operacja powiodła się. Trzy lata później Metodi był zdrowym, zadowolonym człowiekiem.

W czasie tej samej podróży apostolskiej, tyle, że wcześniej – w Baku, w Azerbejdżanie – Jan Paweł II spotkał się z grupą chrześcijan w tamtejszej hali sportowej. Wśród nich był niejaki Ashun -  człowiek w podeszłym wieku, po dwóch wylewach, poruszający się z dużym trudem o lasce. W tym czasie Jan Paweł II też był już bardzo schorowany i również poruszał się z widocznym wysiłkiem. W pewnym momencie zauważył Ashuna i przywołał go do siebie. Starzec myślał, że chodzi o kogoś innego, ale jego sąsiedzi zapewnili go, że Papież wzywa właśnie jego. Ashun przyjął z rąk Ojca Świętego komunię i natychmiast poczuł przypływ energii. „Najlepszym tego potwierdzeniem jest fakt, że ten przygnębiony (…) stary i chory człowiek nabrał chęci do życia – pisze Marek Wiewiórkowski, polski marynarz, któremu tę historię opowiedział syn Ashuna pływający na polskim statku po Morzu Kaspijskim – obecnie (cztery lata później) porusza się ze sprawnością, a laskę bierze tylko na wszelki wypadek”.

Ostatnia droga

W 1989 roku włoski dziennikarz Gian Franco Svidercoschi zapytał Jana Pawła II o jego podróże apostolskie – tak liczne i tak intensywne. Papież mówił o tym jak ważne jest dla niego to podróżowanie ponieważ „do słowa została dodana obecność: żywy znak solidarności, uczestnictwa w historii danego narodu, kraju. Zostało dodane żywe świadectwo, bezpośrednio odbierane”. Pytany o przyszłość swoich podróży zapowiedział: „Będę szedł naprzód tak długo, jak długo Opatrzność da mi siły. (...) Tego chce Kościół. Tego chce Sobór. Jest to dla mnie jakby powinność, jakby nakaz. A poza tym (...) to Opatrzność o wszystkim decyduje, to wszystko jest zapisane”.

Wytrwał do końca. Być może właśnie dlatego tak olbrzymie rzesze ludzi przybyły do Rzymu, aby pożegnać go w czasie pogrzebu. Ta rewizyta kilku milionów osób z całego świata była również jakimś cudem za sprawą Papieża z Polski – wędrowca na drogach świata.