Pasterz i pielgrzymNadworny fotograf papieża – Arturo Mari

To przeważnie jego fotografie z audiencji papieskich przywożą pielgrzymi do Polski na pamiątkę. Na spotkaniach z Janem Pawłem Mari strzela na przemian z dwóch aparatów. Choć pracuje z niesamowitą szybkością zdjęcia robi profesjonalnie  i nie pomija nikogo.

Arturo Mari nie ma w sobie nic z agresywnych fotoreporterów, uprzykrzających życie ochronie papieskiej. Na takie zachowanie ma zapewne wpływ posiadanie uprzywilejowanej pozycji, która nie wymaga, "rozpychania się łokciami".

Uznawany jest za wzór elegancji i dobrych manier. Pracuje dyskretnie, nie eksponując swojej osoby. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby przysłonił Papieża lub zakłócił jakąś ceremonię.

Mari jest zauroczony osobą Ojca Świętego. Wyznał to publicznie w Warszawie 6 lipca 1999 roku, kiedy prezentował swój album pt. "Z potrzeby serca", będący plonem ostatniej wizyty Jana Pawła II do Polski. Podczas tej pielgrzymki, w ciągu dwóch tygodni, wykonał 14 tysięcy zdjęć. Do Włoch wrócił z odciskami na palcach od aparatu.

Watykański fotograf powiedział wówczas, że pracując przy Papieżu przez ponad 20 lat nie był w stanie popaść w rutynę - każdego dnia Jan Paweł II zadziwia go czymś nowym...

"Codzienny kontakt z Ojcem Świętym bardzo wpłynął na moje życie, zarówno zawodowe, jak i religijne. To on daje mi siłę do pracy. Czuję się zaszczycony i szczęśliwy, że mogę obcować z tak niezwykłym człowiekiem" - opowiadał Mari.

Wyznał też, że Papież jest dla niego jak ojciec i łączy go z nim nie relacja służbowa, ale zwykła ludzka więź. Swoją pracę traktuje jako służbę i dobrowolnie przez wszystkie dni w roku pozostaje w stałej dyspozycji Ojca Świętego.

Mari nigdy nie miał problemów z fotografowaniem papieża. "Jest zawsze gotowy, zawsze uśmiechnięty" - chwali Ojca Świętego.

Zdaniem Arturo Mari każda z papieskich pielgrzymek, podczas której wykonywał zdjęcia Papieżowi, jest niepowtarzalna, ale wspólne dla tych podróży pozostaje to, że Jan Paweł II wyzwala w ludziach dobro.

Jego zdaniem wiara Polaków pomaga Papieżowi. Tłumy dodają siły Ojcu Świętemu, a spotkania z młodzieżą wyraźnie go odmładzają.

Mari zauważył, że tylko w Polsce Jan Paweł II układa dłoń do błogosławieństwa tak, jakby trzymał w niej hostię. Matka Boża z Fatimy i z Jasnej Góry stale mu towarzyszą. Dlatego - prorokuje Mari - przed nami jeszcze wiele lat tego pontyfikatu.

Z ostatniej pielgrzymki do Polski najważniejsze dla fotografa papieskiego były Wadowice. "Ojciec Święty dotknął wówczas każdego ludzkiego serca. Dotknął także mojego serca" - wyznał Mari.

Jan Paweł II zadziwia go od początku swego pontyfikatu. Już podczas pierwszej po wyborze audiencji dla Polaków był pod wrażeniem tego, gdy prymas Stefan Wyszyński ukląkł, by ucałować dłoń Jana Pawła II, a Ojciec Święty odwzajemnił się tym samym. "Papież ukląkł przed kardynałem. Zaczynała się nowa epoka" - stwierdził Mari.

Jest on także pod wielkim wrażeniem skromności Papieża. Wspomina, że gdy biedny chłopiec z rzymskiej parafii podarował mu cukierka, Ojciec Święty powiedział: nie zasłużyłem na niego. Często też, gdy tłumy wiwatują na jego cześć, powtarza: nie zasłużyłem na to.

Arturo Mari urodził się w roku 1940. Od 40 lat mieszka w Watykanie. W 1956 roku, jako bardzo młody człowiek, został fotoreporterem watykańskiego dziennika "L' Osservatore Romano". Fotografował wszystkich papieży, poczynając od Piusa XII, ale najwięcej zdjęć zrobił Janowi Pawłowi II, dokumentując m. in. wszystkie jego zagraniczne pielgrzymki.

Podczas ostatniego pobytu w Polsce, z okazji prezentacji albumu "Z potrzeby serca", Mari wraz z żoną Coriną odwiedził Łazienki. Wrzucił wtedy pieniążek do fontanny. Ciekawe, czy myślał wtedy, że wróci do Polski z okazji kolejnej papieskiej pielgrzymki.

Na razie wiadomo tylko, że żona nie miałaby nic przeciwko temu, bo - jak mówiła dziennikarzom - choć męża bardzo często nie ma w domu i robi o wiele więcej zdjęć Ojcu Świętemu niż jej, nie jest jednak o to zazdrosna. Tak samo bowiem jak Arturo kocha Papieża.

Bezpośredni kontakt z Papieżem miał także wpływ na podjętą przez małżeństwo decyzję o powołaniu fundacji zajmującej się dożywianiem głodujących dzieci. Żona papieskiego fotografa pochodzi z Ekwadoru i tam właśnie działa fundacja nosząca imię Jana Pawła II.

 

„Do zobaczenia w niebie”

Arturo Mari wykonał setki tysięcy zdjęć papieża, ale szczególnie zapamiętał spotkanie Jana Pawła II z chorym na raka młodym człowiekiem z Brescii. Chciał on koniecznie odwiedzić Ojca Świętego, ale pochodził z biednej rodziny. Dlatego cała parafia złożyła się, aby mógł pojechać do Watykanu z matką i siostrą.

Stawili się 1 stycznia przed Spiżową Bramą w Watykanie w dniu, kiedy Włosi świętują Nowy Rok w gronie rodzinnym. Gwardia szwajcarska, po uzyskaniu zgody od biskupa Stanisława Dziwisza, wpuściła młodego człowieka, a Arturo Mari został poproszony o przybycie do apartamentów papieskich.

Fotograf zastał Papieża, klęczącego przed człowiekiem, który choć miał ledwie 30 lat, wyniszczony chorobą ważył tylko 28 kilogramów. Papież przez dłuższą chwilę trzymał chorego za ręce, po czym zdjął medalik i powiesił go na szyi młodzieńca. "Do zobaczenia w Niebie" - powiedział mu chory. Po tygodniu już nie żył.