Jak biblijne stworzenie ma się do teorii ewolucji Darwina?

Czy to znaczy,  że pierwsi ludzie byli "małpokształtni”?

Dawid

Drogi Dawidzie,

W chwili, gdy usiadłem do pisania radio nadawało akurat muzykę z filmu „Władca pierścieni”. Być może znasz to dzieło w jego wersji ekranowej lub książkowej.  Nasze poszukiwanie odpowiedzi na Twoje pytania rozpocznijmy od innego pytania: „Czy jest  to opowiadanie prawdziwe?” W pierwszym odruchu odpowiedzielibyśmy zapewne, że nie – przecież każdy wie, że nie istnieją elfy, orkowie, hobbity, Mordor i wiele innych opisanych tam krain oraz postaci. A jednak, po chwili zastanowienia dojdziemy do wniosku, że jednak jest w tej historii prawda. Jest to prawda o przyjaźni, o poświęceniu, o sprawiedliwości, odwadze, solidarności, a także o słabościach, upadkach, zaufaniu. Pewnie dlatego do dziś trylogia Tolkiena cieszy się taką popularnością.

Piszę o tym, aby zwrócić uwagę na specyfikę biblijnego opisu stworzenia zawartego na początku Księgi Rodzaju.  Użyte są w nim znane Ci obrazy dla ukazania najważniejszych prawd o Bogu, człowieku i relacji między Stwórcą a stworzeniem.  Na przykład czytamy:

Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. (Rdz 2, 7)

Oczywiście, nie jest to „reporterski” zapis wynikający z bezpośredniej obserwacji.  Za pomocą tego obrazu autor biblijny wyraził myśl o naturze człowieka (jest częścią przyrody), ale jest zarazem kimś więcej  – otrzymuje od Boga „tchnienie życia” – nazywamy je nieśmiertelną duszą. 

Wiemy z niezbitą pewnością, że Pan Bóg stworzył świat, że stworzył człowieka, wiemy, co z tego wynika, natomiast nie wiemy do końca, w jaki sposób to się stało. I tu otwiera się pole dla różnego rodzaju ludzkich domniemań i naukowych teorii.

Możemy sobie na przykład wyobrazić, że w pewnym momencie Pan Bóg tchnął duszę w ciało pochodzące z rozwoju jakiegoś gatunku zwierząt (np. małpę). Możemy też wyobrazić sobie, że po tajemniczej katastrofie, jaką był grzech pierworodny całe stworzenie doznało jakiegoś załamania, człowiek stracił swoje pierwotne piękno i przez tysiąclecia mozolnie wydobywał się ze stanu upadku. Antropolodzy przekazują nam wiedzę o tym, że człowiek pierwotny był na podobieństwo zwierząt pochylony, w chodzeniu pomagał sobie rękami. Stopniowo prostował się i nabierał cech oraz wyglądu podobnego do człowieka współczesnego. Możemy pewnie snuć też inne domysły.

Teoria ewolucji jest naukowym poszukiwaniem drogi rozwoju świata materialnego. Kościół uznaje, że teoria ewolucji może być wykorzystana do badania, w jaki sposób powstało ciało ludzkie z jakiejś już istniejącej żywej materii, natomiast z całą mocą podkreśla, że dusza ludzka jest bezpośrednio stwarzana przez Boga. Na tej samej zasadzie możemy powiedzieć, że dziecko rodzi się z rodziców, ale Pan Bóg w chwili poczęcia obdarza je nieśmiertelną duszą. Oczywiście nauki medyczne nie zajmują się badaniem obecności duszy w człowieku, ale opisują dokładnie, w jaki sposób dziecko rośnie i rozwija się. Podobną rolę spełnia teoria ewolucji w opisie rozwoju świata materialnego. Ojciec Święty Jan Paweł II zauważył, że zbieżność wyników niezależnych badań — bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana — sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii.

W przeszłości teoria ewolucji była wykorzystywana przez przeciwników chrześcijaństwa do wykazywania, iż nieprawdą jest, aby Bóg stworzył świat. Dziś jest jasne, że takie rozumowanie jest błędne. To zupełnie tak jakby chirurg powiedział, że nie ma duszy, ponieważ nigdy jej nie zobaczył operując na otwartym ciele. Jan Paweł II powiedział, że niektóre teorie ewolucji „są nie do pogodzenia z chrześcijańską antropologią”, te mianowicie, w których „ducha ludzkiego uważa się za stworzonego przez siły materii ożywionej”.