(NIEDZIELA 16/2022)

Jest 22 października 2020 roku. Trybunał Konstytucyjny  podejmuje decyzję, na mocy której nielegalna staje się aborcja eugeniczna. Wybuchają protesty, w których w całej Polsce bierze udział kilkaset tysięcy osób. Mało kto pamięta, że 22 października to dzień inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II oraz jego wspomnienie jako świętego Kościoła katolickiego.

Jego misja

Tego październikowego dnia, kiedy po raz pierwszy ukazał się na schodach bazyliki świętego Piotra, z wielkim krzyżem, trzymanym przed sobą jak dwuręczny miecz; kiedy jego pierwsze słowa: <<Non abbiate paura!>>, <<Nie lękajcie się!>> rozbrzmiały na placu – w tej samej chwili cały świat zrozumiał, że w niebie coś się poruszyło i że po człowieku dobrej woli, który otworzył Sobór i po człowieku wielkiej duchowości, który Sobór zamknął, po intermedium, łagodnym i krótkim, jak przelot gołębia – Bóg przysyła nam świadka.

Słowa te pochodzą z pisanej na początku pontyfikatu papieża z Polski książki André Frossarda „Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II”. Autor pisze dalej:

Ani dla zdumionego tłumu na placu, z twarzami uniesionymi ku innemu światłu, ani dla moich płaczących sąsiadów, ani dla mnie nie było wątpliwości: chrześcijaństwo miało się na nowo rozpocząć, raz jeszcze wstawało z grobu, zdaniem świata już na zawsze opieczętowanego.

Z tą świadomością przyjmował go świat w 1978 roku i on tego oczekiwania nie zawiódł. To co się wydarzyło na przełomie marca i kwietnia 2005 roku oraz rychłe beatyfikacja i kanonizacja potwierdziły, że spełniły się nadzieje wyrażone przez Frossarda.

Papież swoim działaniem obejmował bardzo wiele obszarów i w każdym wywarł poważny wpływ. Gdybyśmy jednak chcieli spojrzeć na główny priorytet jego 27-letniej służby na Stolicy Piotrowej, to musimy uznać, że była nim ewangelizacja, a jej konkretnym celem – prowadzenie ludzi do Boga. Zewnętrznym tego dowodem są rekordy liczbowe: 104 pielgrzymki zagraniczne, prawie 150 podróży po Włoszech, ponad 300 wizyt w rzymskich parafiach oraz najliczniejsze w historii Kościoła beatyfikacje i kanonizacje. Ważniejsze jednak było to, co zauważył Frossard – przyszedł świadek, który swoim życiem wskazywał, czym jest przyjaźń i bliskość z Bogiem.

Gdy Jan Paweł II umierał, Kościół przypominał wielką rodzinę zgromadzoną wokół odchodzącego ojca. To nie przypadek. Wśród papieskich priorytetów rodzina zajmowała tak poczesne miejsce, że papież Franciszek w czasie kanonizacji nazwał go papieżem rodzin. Jego profetyczna działalność zaowocowała przełomem w nauczaniu Kościoła dzięki słynnej teologii ciała i w praktycznej realizacji tej wizji. To nie tylko Światowe Dni Rodzin, walka o prawa rodziny na forum międzynarodowym, ale też pierwsza w historii Kościoła beatyfikacja pary małżeńskiej (Maria i Alojzy Beltrame Quatrocchi w 2001 roku).

Nasza odpowiedź

W ciągu 17 lat, które upłynęły od odejścia Papieża z Polski wiele się zmieniło w recepcji jego osoby. W 2005 roku próby krytyki (owszem były takie) bądź odcinania się od niego nie trafiały na podatny grunt. Jedni je odrzucali, inni wzruszali ramionami. Grupki w koszulkach z napisami typu „Nie płaczę po papieżu” wyglądała śmiesznie w zestawieniu z tysiącami osób palących świece w Alei Jana Pawła II w Warszawie na długości wielu kilometrów. Dziś jest inaczej. Słyszymy, że trzeba „odjaniepawlić” rzeczywistość, a nawet dekanonizować papieża.

Statystyki podają twarde dane o topniejącej liczbie młodzieży, która deklaruje wiarę, o rezygnacji z lekcji religii, a media pokazują wiele młodych twarzy w manifestacjach pod znakiem błyskawicy. Rodzice i dziadkowie, dla których wiara jest ważnym składnikiem życia patrzą na dzieci i wnuki, które zrywają więź z Kościołem. Dlaczego?

Takie pytanie człowiek zadaje, gdy trudno mu jest się zgodzić z czymś, co go spotyka. „Dlaczego?” pyta dziecko, które nie chce wykonać polecenia rodziców lub nauczycieli. „Dlaczego?” – pyta dorosły, gdy doświadcza bolesnej straty. Każdy dziennikarz, badacz opinii publicznej, ksiądz i terapeuta wie jak wiele zależy od właściwie zadanego pytania. Czy takie pytanie zadałby sam Jan Paweł II? Czy w jego stylu nie byłoby bardziej „Po co?” Co wynika z takiego stanu rzeczy? Co Bóg mówi pozwalając na to, by coś takiego się działo?

Powiedzmy sobie szczerze, że w czasie, gdy Papież powracał do domu Ojca, w naszym kraju, oprócz wielu dobrych rzeczy, którymi się cieszył, były też rzeczy, którymi się martwił. Praktyczne wybory moralne Polaków budziły jego troskę wtedy, gdy my traktowaliśmy go jako naszego wielkiego sojusznika w walce z komuną. W 1987 roku w Szczecinie mówił:

A rodzina, która „jest pierwszą szkołą cnót społecznych, potrzebnych wszelkim społeczeństwom”, jest dziś bardzo zagrożona. Wiemy to wszyscy. Jest zagrożona od zewnątrz i wewnątrz.

Cztery lata później, na progu wolnej Polski jego przesłanie brzmiało jeszcze bardziej dramatycznie, gdy wołał wielkim głosem o rozpadających się małżeństwach, o zabijaniu dzieci nienarodzonych, o rozchwianiu rodziny. Gdybyśmy wówczas spojrzeli na statystyki rozwodów, aborcji, akceptacji antykoncepcji czy później in vitro, to przekonalibyśmy się, że odpowiedź większości Polaków na nauczanie Jana Pawła II jest negatywna. Dziś, po siedemnastu latach od duchowego tsunami wywołanego odejściem Papieża widzimy, że „nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”.

Albo żyjesz tak jak wierzysz, albo wierzysz tak jak żyjesz

Zapytajmy jaką praktyczną wiarę widzą młodzi ludzie w pokoleniu, które ich wychowywało. Zostawmy politykę, w której droga Janowi Pawłowi solidarność (jako wartość, którą personifikował ruch społeczny lat osiemdziesiątych) została zastąpiona kłótniami na poziomie magla. Skupmy się na rodzinie, będącej „pierwszą szkołą cnót społecznych”. Zestawmy statystyki dotyczące rodziny ze statystykami topniejącej liczby młodych w Kościele. I zadajmy sobie pytanie: czy rodzina przeżywa kryzys z powodu kryzysu wiary, czy też kryzys wiary wynika z kryzysu rodziny, a dokładnie z deficytu miłości, którą otrzymują młodzi od starszych? Przez miłość rozumiem pełną wzajemnego zaufania jedność małżonków, wspólne zaangażowanie w wychowanie dzieci, wierność, oddanie, służbę, modlitwę,  stawianie wymagań sobie i latoroślom. Bogu dziękować mamy takie rodziny (jest to kropla w morzu, ale jest). Te mądre rodziny wiedzą, że same nie dadzą rady, więc starają się dzieciom zapewnić odpowiednie środowisko (harcerstwo, duszpasterstwo) oraz szkołę. Mamy także drogi w Kościele, w których mocny akcent kładzie się na miłość małżeńską i rodzinną. Ale prawdą jest także, że potrzebne jest w tym zakresie mocne nawrócenie duszpasterskie. Pewien znajomy kapłan bardzo trafnie zauważył, że Pan Jezus nauczał dorosłych i błogosławił dzieci, a my dziś robimy dokładnie na odwrót. To prawda – nie wszędzie i nie zawsze, ale główny styl duszpasterski jest właśnie taki.

Konfrontacja z pogańskim światem

Papieskie wezwanie do nowej ewangelizacji jest dziś jeszcze bardziej aktualne niż w 1979 roku, gdy wypowiedział je po raz pierwszy podczas Mszy świętej w podkrakowskiej Mogile-Nowej Hucie. Pierwsza ewangelizacja Europy była tak dynamiczna, że  ciągu trzystu lat mała początkowo garstka chrześcijan rozrosła się opanowując cały basen Morza Śródziemnego. „Patrzcie jak oni się miłują” – mówili poganie i zadawali sobie pytanie jak to możliwe. Ta miłość miała bardzo konkretny wymiar. Gdy w Rzymie kwitła rozwiązłość, chrześcijanie żyli w radosnych i gotowych na świadectwo życia rodzinach. Gdy kobieta była pogardzana (rozpowszechniony był proceder wyrzucania na śmietnik urodzonych dziewczynek) chrześcijanie szanowali swoje żony. Gdy domy pogańskie były miejscami orgii, domy chrześcijańskie stawały się miejscami sprawowania Eucharystii. Św. Paweł,  największy apostoł tamtego czasu, zostawił nam nie tylko piękny hymn o miłości, ale i zasady życia domowego oraz wspaniały tekst z listu do Efezjan porównujący relację małżeńską z relacją Chrystusa do Jego Kościoła. Na tym rosła potęga Kościoła we wrogim lub najwyżej obojętnym świecie pogan. Była to potęga miłości w chrześcijańskich domach.

Dzień przed wezwaniem do nowej ewangelizacji Jan Paweł II spotkał się z młodzieżą na krakowskiej Skałce. W miejscu uświęconym męczeńską śmiercią biskupa Stanisława, „patrona łądu moralnego” nie tylko wspominał pieśń „Barka”, ale wyznał jeszcze coś:

Muszę wam powiedzieć, że te dwie, szczególnie przeze mnie umiłowane dziedziny duszpasterstwa, duszpasterstwo młodzieży i duszpasterstwo małżeństw, czyli rodzin, zawsze stanowiły jakąś całość, jedno wynikało z drugiego, nieraz nawet mówiłem duszpasterzom akademickim: tak, dobrze, że w ramach waszych konferencji podejmujecie różne tematy, ale najwięcej uczynicie, jeżeli młodych ludzi, przyszłą polską inteligencję, przygotujecie do życia w małżeństwie i w rodzinie chrześcijańskiej. 

Te słowa świętego Papieża z progu jego pontyfikatu wciąż pozostają postulatem do spełnienia.

                                                           Paweł Zuchniewicz

                                                           (pisarz, autor audycji poświęconych małżeństwu i rodzinie, wicedyrektor ds. wychowawczych Szkoły ŻAGLE Stowarzyszenia STERNIK)