W pierwszych dniach października Rzym stał się celem podróży kilkuset tysięcy osób z całego świata. W ciągu kilku dni na lotniskach Ciampino i Fiumicino wylądowało w sumie 970 samolotów czarterowych. Do Wiecznego Miasta dotarło ok. 2100 autokarów, 10 pociągów specjalnych i... osiem statków, które zacumowały w pobliskim Civitavecchia. Część portowego nabrzeża nazwano imieniem św. Josemarii Escrivy, którego kanonizacja ściągnęła do Italii tak liczną rzeszę pielgrzymów. 

Najliczniejsi (oprócz Włochów) byli w Rzymie oczywiście rodacy świętego (80 tys. Hiszpanów), za nimi wymieniano Francuzów, Amerykanów, Meksykan, Niemców i także Polaków. Około dwa tysiące naszych rodaków znalazło się w niedzielę 6 października na Placu Świętego Piotra, aby wysłuchać uroczystych słów Papieża: „Ogłaszamy (...)Świętym Błogosławionego Joesemarię Escrivę de Balaguer i wpisujemy go w Poczet Świętych(...).”  Przy papieskim ołtarzu byli polscy hierarchowie: m.in. kard. Franciszek Macharski z Krakowa,  arcybiskupi – Tadeusz Gocłowski  z Gdańska,  Zygmunt Kamiński ze Szczecina i Józef Życiński z Lublina. Był także arcybiskup Edward Nowak, sekretarz Kongregacji ds. Kanonizacyjnych.

„Polska parafia” w Rzymie

Dwa dni później – 8 października – znaczna część polskich uczestników kanonizacji spotkała się na Mszy w położonym na obrzeżach Rzymu kościele pod wezwaniem nowego świętego. Budowę świątyni rozpoczęto w kwietniu 1994 roku i była to odpowiedź wiernych oraz sympatyków Opus Dei na papieski apel wzniesienia 50 kościołów w Rzymie na Rok Jubileuszowy. Ojciec Święty osobiście konsekrował świątynię niespełna dwa lata później – 10 marca 1996 roku. Teraz zgromadzili się tu jego rodacy, aby pod przewodnictwem arcybiskupa Edwarda Nowaka  dziękować za kanonizację. „Noc sfrustrowanego wysiłku i dzień wspaniałego połowu” – tak sekretarz Kongregacji ds. Kanonizacyjnych streścił odczytaną podczas Mszy Ewangelię o powołaniu Piotra od sieci do pracy apostolskiej. Arcybiskup powiedział, że wspólnota chrześcijańska widziała zawsze w tym opisie obraz własnych dziejów. „Dla nas jest to także punkt odniesienia” – mówił nawiązując do zawartych w Ewangelii słów Wypłyń na głębię. „Nadszedł czas, żeby porzucić wszelki lęk i odważnie podjąć apostolstwo – dodał sekretarz watykańskiej dykasterii – Gratuluję wszystkim członkom Opus Dei, że macie swego świętego. Święty to znaczy przykład, który należy naśladować.” Cytował także komentatorów prasowych, którzy z uznaniem wypowiadali się o porządku i radości wśród pielgrzymich rzesz. „Jest nas dużo, możemy przemieniać świat” – pełen entuzjazmu głos arcybiskupa wywołał burzę oklasków w kościele.

Gorąco powitany został także biskup Henryk Chowaniec, który przybył tu  z Ałma Aty w Kazachstanie. I on z nadzieją mówił o przesłaniu księdza Josemarii: „Każdy może być święty w swoim środowisku.(...) „Bądźmy światłem świata, nieśmy wszystkim nowinę, że Bóg jest naszym Ojcem, który pragnie naszego szczęścia”.

Droga na Wschód

Już w czasie samej ceremonii kanonizacyjnej w niedzielę na Placu Św. Piotra wierni zwrócili uwagę, że Ewangelia była śpiewana w dwóch językach – po łacinie oraz po grecku, jakby dla podkreślenia faktu, że Kościół oddycha dwoma płucami: Wschodu i Zachodu. Przypominała o tym także obecność skromnej, ale ważnej delegacji z Rosji. Z rzymskokatolickim arcybiskupem  Moskwy Tadeuszem Kondrusiewiczem przybyło do Rzymu 30 osób. Wśród nich znalazł się także Wiktor Chrul, redaktor naczelny pisma „Swet Jewangelija” („Świat Ewangelii). „Opus Dei jest u nas jeszcze stosunkowo mało znane – mówi Wiktor – ale książki Założyciela są czytane chętnie, także przez prawosławnych. „Droga”, „Droga Krzyżowa”, „Różaniec Święty” i „Przyjaciele Boga” są już dostępne. Cieszę się z tej kanonizacji po pierwsze dlatego, że im więcej świętych tym lepiej, a po drugie – to chyba ważniejsze – że Josemaria zachęca do świętości ludzi świeckich.” Wiktor uważa, ze szczególnie w jego kraju taki styl apostolstwa – przez osobistą przyjaźń i zaufanie w środowisku pracy – może być szczególnie skuteczny. „Publiczna aktywność katolika natychmiast wywołuje zarzuty o prozelityzm. Dlatego czasem łatwiej jest świadczyć samym życiem” – twierdzi Wiktor.

Jego zdaniem bardzo pomagają w tym publikacje św. Josemarii. „Te książki tchną świeżością – zachęcają do zastanowienia się nad życiem swoim i innych ludzi. Sam radzę znajomym, aby używali ich jako pomocy do rachunku sumienia.”