Po co jechać do Rzymu na kanonizację? – najlepszą odpowiedź na to pytanie dała moja Żona, która powiedziała: „Żeby dotknąć kawałka nieba”.  Na czym polegało to w konkrecie? Na spotkaniach z ludźmi wielkiego serca i ducha w miejscach, gdzie niebo styka się z ziemią.

Pierwszym była Jasna Góra, gdzie zatrzymaliśmy się na noc z środy 23 na 24 kwietnia. 

Na Mszy świętej odprawionej o ósmej rano w jasnogórskiej kaplicy było zaledwie kilka osób, także mogliśmy być przed samym Cudownym Obrazem Najświętszej Maryi Panny. Msza była po łacinie i pewnie dlatego nie zgromadziła liczniejszej grupy wiernych, nam jednak dał już przedsmak powszechności Kościoła, która za kilka dni miała ujawnić się w setkach tysięcy pielgrzymów zgromadzonych na Placu Świętego Piotra. Po Mszy  pojechaliśmy na południe, by na wieczór zatrzymać się w małym pensjonacie w Reichenfels w austriackich Alpach. 

Stąd nazajutrz wykonaliśmy przeszło siedemsetkilometrowy  skok  do sanktuarium w Loreto, gdzie znajduje się Domek Świętej Rodziny z Nazaretu. 

Naszą wielką wdzięczność kierujemy do supergościnnych sióstr nazaretanek z siostrą Ewą. W ich domu czuje się atmosferę Nazaretu – jest po prostu jak w domu. Tuż obok, na Placu Jana Pawła II szykowano się właśnie do odsłonięcia pomnika Świętego Papieża z Polski. 

Ojciec Święty – Święty Ojciec był tutaj na początku pontyfikatu. Zatrzymał się też u nazaretanek w tzw. „niebieskim pokoju”, który w niezmienionej formie siostry zachowały do dziś. 

Przy tym właśnie stoliku Jan Paweł II wpisywał się do księgi pamiątkowej.

To  nie jedyny święty, który odwiedził Loreto. Był tu oczywiście kanonizowany razem z Janem Pawłem II Jan XXIII, co upamiętnia pomnik przed wejściem do sanktuarium.

I było wielu innych, o czym świadczy tablica pamiątkowa w krużganku sanktuarium. Wśród nich postaci szczególnie nam bliskie: Maksymilian Kolbe, Pier Giorgio Frassati, Josemaria Escriva, Gianna Beretta Molla.

Z Loreto pojechaliśmy do Manopello, gdzie znajduje się słynny całun – wiele wskazuje na to, że to chusta, która spoczywała na twarzy Pana Jezusa w chwili, gdy zmartwychwstał.  

Szczególnie myśl nasza biegła z tego miejsca do papieża seniora Benedykta XVI, który odwiedził to miejsce 1 września 2006 roku, a więc nieco ponad rok po wyborze. I do Jana Pawła II, który wprowadził do rytuału pogrzebowego papieży nakrycie twarzy zmarłego chustą. To właśnie uczynili abp Stanisław Dziwisz i abp Piero Marini przed zamknięciem trumny z ciałem Jana Pawła II.

Manopello odwiedza bardzo wielu pielgrzymów, w czasie gdy byliśmy dominowali Polacy.  Każdy może ustawić się w kolejce, aby przejść przed Chustą. 

W sobotę wieczorem dotarliśmy do Rzymu, by nazajutrz rano zameldować się na Placu Świętego Piotra. Podobnie jak przed beatyfikacją – było pochmurno, spadło nawet parę kropel deszczu.  Przed nami siedziały kobiety z Rwandy, gdzie – w Kibeho – ukazała się Matka Boża i gdzie w 1994 roku doszło do strasznego ludobójstwa. W Rwandzie rozprzestrzenia się kult Miłosierdzia Bożego, czego dowód  dały nam nasze sąsiadki.

Chwilę później – radosna niespodzianka – spotykamy serdecznego przyjaciela, rezydenta w naszej parafii Ofiarowania Pańskiego, ks. prof. Roberta  Skrzypczaka, z którym łączy nas także fascynacja Janem Pawłem II.

Tego dnia na Placu Świętego Piotra znalazło się czterech papieży. Dwóch bohaterów kanonizacji – czyli Jan XXIII i Jan Paweł II, papież senior Benedykt XVI, który trzy lata wcześniej beatyfikował swojego poprzednika oraz papież Franciszek, który ogłosił go świętym.

Homilia Franciszka tak krótka a tak wymowna. Nas szczególnie poruszyły te słowa:

Rany Jezusa są zgorszeniem dla wiary, ale są również sprawdzianem wiary. Dlatego w ciele Chrystusa Zmartwychwstałego rany nie zanikają, lecz pozostają, gdyż rany te są trwałym znakiem miłości Boga do nas i są niezbędneby wierzyć w Boga. Nie po to, by wierzyć, że Bóg istnieje, ale aby wierzyć, że Bóg jest miłością, miłosierdziem i wiernością. Święty Piotr, cytując Izajasza, pisze do chrześcijan: „Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni” (1 P 2, 24; por. Iz 53, 5).

Oraz te dotyczące św. Jana Pawła II:

W tej posłudze Ludowi Bożemu Jan Paweł II był papieżem rodziny. Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany jako papież rodziny. Chętnie to podkreślam w czasie, gdy przeżywamy proces synodalny o rodzinie i z rodzinami, proces, któremu na pewno On z nieba towarzyszy i go wspiera.

Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, jak burzliwe okażą się obrady jesiennego synodu i że właśnie 16 października, w rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, nastąpi zwrot, który zaowocuje zmianą wielu kontrowersyjnych też opublikowanych w pierwszym dokumencie synodalnym.

Oczywiście i na Placu Św. Piotra rodzin nie brakowało. Z dala dostrzegliśmy kolejnych przyjaciół: rodzinę Jacka i Joli Mycielskich z dziećmi i wnukami. Jacek dostrzegł nas z oddali i pozdrowił.

Po Mszy św. spieszyliśmy na kolejne spotkanie – tym razem umówione – z kolejnym przyjacielem, księdzem Michelem Remery.

Więcej o jego  doświadczeniach związanych ze św. Janem Pawłem II znajdziesz tu http://www.pawelzuchniewicz.pl/7-ksipiki/fragmenty-ksipiek/94-odbuduj-mopci

Następnego dnia po Mszy dziękczynnej na Placu Św. Piotra mieliśmy kolejne fantastyczne spotkanie. Ta znajomość miała już trzy lata, a zaczęła się wieczorem 1 maja 2011 roku na schodach Bazyliki św. Piotra. W długiej kolejce ludzi, którzy czekali na wejście, aby pomodlić się przed wystawioną trumną beatyfikowanego tego dnia Jana Pawła II stały siostry w dosyć nietypowych habitach. Rozmawiały po angielsku.  Stałem obok, zapytałem skąd są. Okazało się, że z Minnesoty w USA. Nowe zgromadzenie: Służebnice Najświętszego Serca Pana Jezusa.  „To zgromadzenie powstało jako odpowiedź na wezwanie Jana Pawła II do nowej ewangelizacji – powiedziała jedna z nich -  i dlatego tu jesteśmy.” Zapytały mnie, co robię. „Piszę książki o Papieżu” – odpowiedziałem.  “A czy jest jakaś po angielsku?” “Tak, ‘Cuda Jana Pawła II’”. Okazało się, że jedna z nich akurat czyta jakąś książkę na ten temat. „Jest ich wiele” – dodałem i weszliśmy do bazyliki. Na tym skończyła się ta krótka rozmowa. Następnego dnia wpadliśmy na siebie (przez przypadek?) na Placu Świętego Piotra. „To twoja książka!” – krzyknęła jedna z nich. Wymieniliśmy adresy mailowe i potem korespondowaliśmy (głównie życzenia świąteczne). Niecałe dwa tygodnie przed kanonizacją dostaliśmy tego maila:

Dear Pawel,

 

Peace in Christ!

 

I hope and pray you are doing well.  I was just writing to see if you might be going to Rome for JPII's canonization?  If so, I would love to see you again!  I will be going with Sr. Maris Stella and thought maybe we could plan to have lunch together on Monday after the Mass of Thanksgiving.  

 

Know of our prayers for you and your family this Holy Week.

 

In His Heart,

 

Mother Mary Clare, ACJ

 

Drogi Pawle,

Pokój w Chrystusie!

Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i modlę się o to. Piszę, żeby dowiedzieć się czy może jedziecie do Rzymu na kanonizację JPII. Jeśli tak, to bardzo bym chciała znowu się z wami spotkać. Będę z siostrą Maris Stella i pomyślałam, że moglibyśmy zjeść razem lunch w poniedziałek po Mszy dziękczynnej.

Modlimy się za ciebie i za twoją rodzinę w tym Wielkim Tygodniu.

W Jego Sercu,

Matka Mary Clare ACJ

 

A więc – umówiliśmy się przy obelisku, odnaleźliśmy się I poszliśmy na wspólny lunch (nb w tej samej restauracji byliśmy dzień wcześniej z ks. Michelem). 

Rozmawialiśmy w najlepsze, gdy do restauracji weszła polska zakonnica (benedyktynka) i ksiądz. Przysiedli się do nas. Zakonnica świetnie mówiła po angielsku – okazało się, że pracuje w Stanach. Zapytała nasze znajome skąd są i co to za zgromadzenie. Siostra Mary Clare (z prawej, obok siedzi siostra Maris Stella) wyjaśniła. „A kto was założył?” – zapytała Polka. „Tak się składa, że ja” – odparła Mary Claire. Benedyktynka zastanowiła się chwilę. „A jak się nazywasz?” „Mother Mary Clare”. I tu – największa niespodzianka. Okazało się, że nasza rodaczka zna księdza, który prosił ją o modlitwę za nowe zgromadzenie. Po jakimś czasie otrzymała podziękowanie od matki przełożonej tego zgromadzenia. To była właśnie Mary Clare! Nie znały się – spotkały się (przypadkowo?!) w rzymskiej restauracji.

W drodze powrotnej do Polski zatrzymaliśmy się jeszcze w domu Joli i Jacka Mycielskich w przepięknej Toskanii.  Jesteśmy przekonani, że ten przystanek na pielgrzymim szlaku miał też związek ze świętym papieżem rodzin. Doświadczyliśmy tu prawdziwie rodzinnej atmosfery i gościnności – DZIĘKUJEMY z serca!

Do Polski wróciliśmy od zachodu i dzięki temu mogliśmy zajrzeć do Łagiewnik pod Łodzią. Tu ostatnie lata swojego pracowitego życia spędził ojciec Klemens Śliwiński, franciszkanin konwentualny, nasz pierwszy stały spowiednik, człowiek, któremu zawdzięczamy bardzo wiele. Ojciec Klemens kochał konfesjonał – po wyjeździe do Italii w latach osiemdziesiątych był przez wiele lat przełożonym spowiedników Bazyliki Świętego Piotra. Zmarł w klasztorze franciszkanów w Łagiewnikach 23 listopada 2012 roku. – W czasie jego pogrzebu, w konfesjonale, w którym spowiadał wystawiono jego portret.

W kościele w Łagiewnikach znajduje się obecnie stuła, w której spowiadał św. Jan Paweł II.