– Dziękujemy, dziękujemy – krzyczy kilka tysięcy młodych ludzi zgromadzonych na niewielkiej przestrzeni, miedzy Zwierzyniecką a Franciszkańską w Krakowie. 17 sierpnia 2002 w oknie rezydencji arcybiskupów krakowskich około godziny 19 zobaczyli papieża. Tłum skanduje:

 – Kochamy Ciebie! Kochamy Ciebie! – wołają zachwyceni.

 – Od pierwszego spotkania tu, w tym oknie minęło 23 lata. I mnie 23 lata przybyło! –mówi papież.

  – Jesteś młody! Jesteś młody! – wyrokują zgromadzeni.

Gdy Jan Paweł II po raz pierwszy ukazał się w oknie kurii krakowskiej rzeczywiście był młodym papieżem. Miał wtedy „zaledwie” 59 lat, biała sutanna zdawała się pękać na jego barczystych ramionach, a wytrzymałością fizyczną bił na głowę nie tylko rzymskich prałatów, ale i dziennikarzy towarzyszących mu w podróżach. Ale po 23 latach twarz papieża pokryły liczne zmarszczki, jego sylwetka pochyliła się ku ziemi, a głos stał się słaby i drżący.

Tymczasem pod każdą szerokością geograficzną werdykt największych ekspertów – czyli samej młodzieży – jest jednoznaczny.

 – Jesteś młody – skandują Polacy pod oknem krakowskiej kurii.

 – You are young – wołają Kanadyjczycy na Światowym Dniu Młodzieży w Toronto w końcu lipca 2002.

 – Eres joven – wtórują im hiszpańscy rówieśnicy na placu Cuatro Vientos pod Madrytem

2 maja 2003.

Mówią to do człowieka, którego wiek i stan fizyczny wskazuje raczej starca niż młodzieńca. Dlaczego?

Bliski przyjaciel Ojca Świętego biskup zielonogórsko-gorzowski Adam Dyczkowski opowiada o spotkaniu z papieżem w 1998 roku podczas ostatniej wizyty „ad limina apostolorum” („u progów apostolskich”), którą co pięć lat każdy ordynariusz diecezji ma obowiązek złożyć w Rzymie.

 – W pewnym momencie – wspomina biskup Dyczkowski – papież spojrzał na mnie  i powiedział: „Adam, starzejemy się”. A ja na to: „Ojcze Święty, na to nie ma siły, licznik bije, ale niezależnie od tego nie popuścimy Ojcu ani jednego dnia. Ojciec Święty musi nas wprowadzić w trzecie tysiąclecie.’ Papież bardzo życzliwie się uśmiechnął. „Wiesz – powiedział – to samo mi powiedział kardynał Wyszyński w dniu inauguracji pontyfikatu. Bogu dzięki, że starzeję się od nóg a nie od głowy”.

To fakt. W trzy lata po wejściu w trzecie tysiąclecie papież wciąż jest pełen planów na przyszłość i nadal zaskakuje swoim tempem pracy i pomysłami. Niedawno rozszerzył różaniec – jedną z najbardziej tradycyjnych modlitw Kościoła, opublikował poemat „Tryptyk rzymski” i rozpoczął drugą setkę swoich pielgrzymek zagranicznych.

Skąd bierze się ta siła? Niewątpliwie sekret tkwi w niezwykle głębokiej duchowości Jana Pawła II, którą potwierdzają zarówno osoby z jego najbliższego otoczenia jak i on sam:

 – Jest tylko jedna rada, to jest Pan Jezus. ‘Jam jest Zmartwychwstanie i życie’, to znaczy pomimo starości, pomimo śmierci: młodość w Bogu – mówił z okna Kurii Krakowskiej w roku 2002.

To przyciąga młodych. Papież zaś nie uchyla się od ich towarzystwa. Tak było kiedyś,  tak jest i teraz..
    
ZWIĄZKI KAROLA WOJTYŁY Z DUSZPASTERSTWEM MŁODZIEŻY sięgają przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych, gdy pracował on jako wikariusz w krakowskim kościele św. Floriana. Każdy dzisiaj wie, że jego podopieczni nazywali go Wujkiem. Okoliczności powstania tego „pseudonimu” mówią wiele o jego właścicielu.

„Zbliżała się wiosna 1952 roku i postanowiliśmy wybrać się do Zakopanego na oglądanie kwitnących krokusów – wspomina Danuta Rybicka, która należała do grupy młodzieży skupionej wokół księdza Wojtyły – Miało jechać pięć dziewcząt z internatu sióstr nazaretanek oraz nasi koledzy – studenci z Politechniki.” Miał im także towarzyszyć ksiądz Wojtyła. Umówili się późnym wieczorem na dworcu kolejowym w Krakowie. Nocnym pociągiem chcieli dojechać do Zakopanego, w dzień obejrzeć krokusy i następnej nocy wrócić.

Tuż przed dziesiątą wieczorem dziewczęta opuściły gmach internatu. Dotarły na dworzec, gdzie po pewnym czasie zamiast pięciu chłopaków pojawił się tylko jeden.

 – Słuchajcie, jest problem – powiedział – nie możemy jechać. Mamy egzamin i musimy wkuwać.

Wkrótce zobaczyli zbliżającego się do nich mężczyznę. W pierwszej chwili go nie poznali. Wiatrówka, turystyczne pumpy na nogach i chlebak przewieszony przez ramię – to było nowe oblicze księdza Wojtyły, którego dotąd zawsze widywali w sutannie. Ksiądz podszedł do skonsternowanej grupy. Za chwilę i on dowiedział się o przeszkodzie.

„Sytuacja była trudna – wspomina Danuta Rybicka –  My do internatu nie mogłyśmy wracać, bo już był zamknięty „na amen”. Nocleg na dworcu w ogóle nie wchodził w grę.”

 – Co wy zrobicie?” – zapytał ksiądz.

 – Nie wiemy, do internatu nie możemy wrócić.

 – No to jedziemy – powiedział Wojtyła.

„To była bohaterska decyzja – mówi po pięćdziesięciu latach  Danuta Rybicka (która wówczas nosiła jeszcze panieńskie nazwisko Skrabianka). Nie było wtedy przyjęte, żeby ksiądz chodził w cywilu (zwłaszcza w diecezji krakowskiej), nie do pomyślenia było, żeby jechał z dziewczynami. A jednak się zdecydował. W pociągu był potworny tłok. Dużo wtedy rozmawialiśmy, ale nie bardzo wiedziałyśmy jak się do Niego zwracać. „Proszę księdza” nie wchodziło w grę. Po pierwsze – ktoś mógł się zgorszyć, po drugie mogła się nami zainteresować służba bezpieczeństwa. Rozmawialiśmy zatem z tą Osobą (przez największe O) używając jakichś okrężnych form.”

Rano dotarli do Zakopanego. Pani Danuta pamiętając o nocnych trudnościach przy rozmowie zaproponowała koleżankom: „Zapytajmy czy zgodzi się, abyśmy nazywali go Wujkiem”. „Eee, coś ty” – odpowiedziały dziewczyny. Ona jednak nie zrezygnowała. Zwróciła się do Wojtyły, który zgodził się ku radości jednych i zaskoczeniu drugich.

Trzydzieści lat po narodzinach Wujka ten sam człowiek – już jako papież Jan Paweł II – modlił się za młodzież w czasie, gdy w Polsce panował stan wojenny. 26 maja 1982 roku Ojciec Święty  wspominał „ własną młodość, która - w swej części najbardziej decydującej - była trudna. Był to czas wojny i okupacji: wielka próba całego narodu.”

Młodym Polakom Jan Paweł II życzył tego, czego sam nauczył się, gdy był w ich wieku: „Niechaj umieją łączyć w sobie odwagę i rozwagę. Nieodzowna jest bowiem odwaga, aby być prawdziwie rozważnym - i nieodzowna jest rozwaga, aby być prawdziwie odważnym. Być odważnym - to znaczy: myśleć o przyszłości i brać za nią odpowiedzialność.”

Jan Paweł wielokrotnie miał okazję wcielać te słowa w życie. Tak było między innymi w roku 1984. Dobiegał wówczas końca Rok Jubileuszowy ogłoszony z okazji 1950 rocznicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jan Paweł II na Niedzielę Palmową zaprosił młodych na Watykan .  Las palm w rękach młodych Rzymian, którzy tego dnia (15 kwietnia) pojawili się na Placu Świętego Piotra zachęcił papieża do kontynuowania tej inicjatywy. Papież zaprosił młodzych, tym razem już z całego świata na rok następny ogłoszony przez ONZ Międzynarodowym Rokiem Młodzieży.

Nie brakowało wówczas oponentów tego pomysłu. Przewidywano, że papieskie zaproszenie nie zostanie przyjęte i spotkanie okaże się wielką klapą.

 – W 2000 roku w Siedlcach naoczni świadkowie opowiadali o wszystkich po kolei światowych dniach młodzieży – mówi ksiądz Grzegorz Suchodolski, Dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM –  Początki tej drogi wspominał Mons. Domenico Sigalini - ówczesny dyrektor Komisji Episkopatu Włoch ds. Duszpasterstwa Młodzieży. Mówił nam o wyraźnym sceptycyzmie, z jakim odnosili się oni wówczas do nowych inicjatyw papieża. Miejscowi duszpasterze – twierdził – byli przekonani, że Światowe Dni Młodziezy w ogóle nie wypalą i że stojąc z boku będą czekać na "porażkę" papieża. Takie stanowisko reprezentowała większość osób odpowiedzialnych za młodzież w Kościele włoskim na początku lat 80-ych.  Don Domenico użył nawet zwrotu, że w miarę upływu lat i sukcesu kolejnych spotkań „nawracaliśmy się na Jana Pawła II”.

Masowa odpowiedź na tamto papieskie zaproszenie zamknęła usta sceptykom. Zamiast wielkiej klapy był wielki sukces. Na Plac Św. Piotra w 1985 roku przyszło 300 tysięcy osób. Sygnał był wyraźny – młodzi uznają papieża za „swojego” i chcą świętować razem z nim. Papież nie potrzebował więcej zachęt. Pod koniec roku ogłosił wprowadzenie nowego stałego punktu do kalendarza Kościoła.

 – Wszyscy młodzi –powiedział na dorocznym spotkaniu z Kurią Rzymską 20 grudnia 1985 roku – powinni czuć, że Kościół podąża za nimi; dlatego Kościół w jedności z Następcą Piotra czuje w skali światowej rosnące zobowiązanie wobec młodych: ich trosk, ich pytań, ich otwartości i nadziei, by odpowiedzieć na ich oczekiwania, przekazać im pewność której na imię Jezus Chrystus, Prawdę, którą jest Chrystus, miłość którą jest Chrystus A w tej uprzywilejowanej uwadze, którą Kościół na nich kieruje młodzi ludzie muszą znaleźć dowód, że bardzo się liczą ponieważ są bardzo wiele warci. Ich życie jest cenne dla Kościoła.

Rozpoczęły się Światowe Dni Młodzieży, których symbolem stał się krzyż ofiarowany młodym przez Ojca Świętego w czasie Jubileuszu roku 1984-tego. Towarzyszył on następnym światowym spotkaniom. Jego droga wiodła od Rzymu przez Buenos Aires, Santiago de Compostela, Częstochowę, Denver, Manilę,  Paryż, powtórnie Rzym i Toronto. Pokonał dystans równy dwukrotnemu okrążeniu ziemi. W tym czasie widziało go co najmniej 20 milionów ludzi.
 
Dwa miliony z tej rzeszy zgromadziły się w jednym czasie i w jednym miejscu, gdy po piętnastu latach Dzień Młodzieży powrócił do stolicy chrześcijaństwa.

Późnym popołudniem w sobotę 19 sierpnia 2000 roku Jan Paweł II spojrzał przez okno helikoptera na rozległą płaszczyznę wokół uniwersytetu Tor Vergata pod Rzymem. Jego oczom ukazało się ludzkie morze, na którym jak żagle powiewały różnokolorowe flagi, transparenty i tropiki namiotów. Młodzi mieli tu spędzić całą noc i część następnego dnia.

Papież przybywał na wieczorne czuwanie, które stało się już tradycją tych spotkań.

W tym wyjątkowym roku rozpoczynało się ono przejściem przez bramę symbolizującą Jezusa Chrystusa i wkroczenie w następne tysiąclecie. Do Jana Pawła II podeszło pięcioro młodych – każdy z innego kontynentu. Ojciec Święty wziął ich za ręce i po chwili wspólnie przekroczyli bramę.

 – To piękny znak, że młodzież jest oparciem dla Ojca Świętego – mówił mi kilka godzin później krajowy duszpasterz młodzieży, biskup Henryk Tomasik. Jako korespondent Radia Plus obsługiwałem GMG 2000 (Giornata Mondiale della Gioventu’ – Światowy Dzień Młodzieży)w Rzymie i tego wieczoru znajdowałem się w samym środku rozśpiewanego i tańczącego tłumu. Kilkadziesiąt metrów przede mną znajdowała się olbrzymia scena. Tam na fotelu siedział papież.

W pewnym momencie wszyscy ucichli. Ojcu Świętemu udzieliła się ta atmosfera i postanowił porozmawiać z dwumilionową „trzódką”. Nieoczekiwanie zaczął po polsku:

 – Z jakim przestajesz, takim się stajesz  – usłyszeliśmy znane przysłowie – Polacy wam to przetłumaczą – dodał papież, ale potem najwyraźniej sam poczuł się w obowiązku i już po włosku wyjaśnił: – Chciałem powiedzieć, że ten kto przebywa z młodymi sam staje się coraz młodszy.

 – W tym człowieku tkwi jakaś ogromna siła, powiedziałbym, że jest to siła młodości – mówi 25-letni  Jan Paweł Wasilewski – . On po prostu myśli i czuje jak młody człowiek.

Janek, który ma tyle lat ile trwa pontyfikat Wojtyły był na Światowym Dniu Młodzieży w Paryżu w 1997 roku i w Rzymie w roku 2000.

 – Papież potrafi cieszyć się życiem, tym, że świeci słońce, że Bóg nas stworzył, że żyjemy w takim a nie w innym świecie, że jest przed nami jakaś jasna przyszłość – mówił mi w Rzymie, gdzie przyjechał razem z czterdziestoma tysiącami innych Polaków.

Widzieliśmy to na własne oczy wówczas na Tor Vergata. Bogaty program tamtego wieczoru przewidywał oczywiście modlitwy, przemówienie papieża, świadectwa młodych, ale było tez miejsce na rozrywkę. Na późny wieczór zaplanowano wspaniały pokaz ogni  sztucznych. W tym czasie Ojciec Święty  miał być już w drodze powrotnej do swojej rezydencji. Organizatorzy chcieli, aby ten stary człowiek wypoczął przed czekająca go nazajutrz mszą kończącą dni młodzieży. Nie przewidziano jednak, że „stary człowiek” też będzie chciał cieszyć się wspaniałym spektaklem ze swoimi młodymi przyjaciółmi. Jan Paweł II był rozpromieniony patrząc na strzelające w górę race. Gdy na niebie rozkwitały ogromne kolorowe kwiaty z zachwytem uderzał dłonią o poręcz swojego fotela.

Zaś nazajutrz mimo 50-cio stopniowego upału i krótkiej nocy cały świat zobaczył szczęśliwych młodych i szczęśliwego papieża, który przed modlitwą Anioł Pański powiedział do nich, parafrazując cytat ze św. Pawła: „Pozdrawiam (…) was, młodzi z całego świata, ‘radości i chwało moja’.”